Drobne oszustwa sposobem na życie
Bartłomiej Magierowski
W wielkich miastach Chin (szczególnie w pasie nabrzeża) przybywa coraz więcej przyjezdnych z całego kraju, dotyczy to zarówno Pekinu, Szanghaju, jak też Shenzhen, które jest mieszanką wszystkich warstw społecznych, wszystkich mniejszości chińskich.
Jedną z tych grup stanowią drobni złodzieje i oszuści. Może z początku przybyli tu w poszukiwaniu lepszego życia, z zamiarem zdobycia dobrej pracy, albo może nawet spodziewali się jakiś wielkich sukcesów, własnego biznesu. W wielkich metropoliach Chin na pewno nie można spełnić wszystkich marzeń i nie wszystko zawsze tak wspaniale się układa. Prości ludzie ze wsi nie mają zamiaru wracać do rodziny z pustymi rękoma, muszę coś zrobić, zdobyć jakiś grosz i tak oto stają się drobnymi rzezimieszkami.
Najlepszym przykładem działania takiej grupki oszustów jest chociażby scena z miejskiego autobusu w centrum Shenzhen. Wysłużony pojazd przemieszcza się główną ulicą, pasażerowie w zasadzie nie rozmawiają, są sobie obcy, jadą do pracy, do szkoły. Nagle podnosi się jakiś okrzyk, ktoś z uśmiechem ogłasza wszystkim, że zdobył główną nagrodę w jakimś konkursie i pokazuje zwycięską plakietkę. W całym autobusie poruszenie, wszyscy pasażerowie włączają się do dyskusji, gratulują, sprawdzają, czy wygrana jest autentyczna. Cichy autobus nagle stał się niemalże salą konferencyjną. Nie trzeba jednak być Sherlockiem Holmesem, by już po chwili stwierdzić jakieś dziwne powiązania pomiędzy kilkoma mężczyznami, którzy siedzieli osobno i do czasu ogłoszenia triumfalnej wygranej w ogóle razem nie rozmawiali. Po kilku minutach dwóch z nich (nie ten zwycięzca) stają obok młodego chłopaka i zaczynają dyskusję na temat zwycięskiej plakietki. Okazuje się (cóż za zbieg okoliczności), że owy zwycięzca chętnie odstąpi tą nagrodę za określoną kwotę. Młody chłopak patrzy na plakietkę, po chwili bierze ją do ręki i stwierdza z uśmiechem, że jest prawdziwa i gwarantuje wygraną. Już nie jeden, a trzech mężczyzn zaczyna nakłaniać młodzieńca do zakupu wygranej, bo skoro ktoś ją chce odstąpić... prawdziwa szansa!
Grupa jest na tyle wyrafinowana, że udają między sobą, iż każdemu z nich zależy na tej nagrodzie. Jeden z rzezimieszków pokazuje portfel, że nie ma wystarczającej gotówki przy sobie, inny wręcza zwycięzcy telefon i chętnie wymieni się za tą plakietkę. Zdobywca plakietkowej nagrody, o wyjątkowo złowrogim spojrzeniu, ubogo ubrany mężczyzna w średnim wieku stwierdza, że ten telefon jest za stary. Już w tym samym momencie zawiesza oko na nowej Nokii przy pasku młodego chłopaka. Ten się opiera, nie zależy mu na tej wygranej. Już teraz dołącza czwarty mężczyzna i też przekonuje go, że to prawdziwa szansa. Bezstronni pasażerowie tylko obserwują całą sytuację. Po kilku minutach chłopak ulega manipulacjom i namowom kilku mężczyzn w średnim wieku, wyciąga swoją kartę z telefonu i wręcza nowy aparat oszuście. W zamian oczywiście dostaje zwycięską plakietkę, a zorganizowana grupa nakłania go, żeby wysiadł teraz i sprawdził nagrodę. Rzezimieszki, mężczyźni, którzy pozornie się nie znali wysiadają wszyscy razem na następnym przystanku, kolejny przypadek? Czy młody chłopak otrzymał nagrodę? Odpowiedź jest oczywista... Podobne praktyki stosuje się w autobusach dalekobieżnych, pomysły są różne, od perfidnej kradzieży laptopów po wymianę podrobionych banknotów.
Przeciętny turysta spacerując w chińskim mieście może odnieść wrażenie, że wszyscy uwielbiają tu grać w szachy i karty, że to hobby. Niestety, to też sposób na zarobek. Jeden mężczyzna siada na stołeczku lub po prostu na chodniku i prezentuje jakiś określony układ szachowy (szachy w wersji chińskiej). Każdy śmiałek może spróbować go pokonać, oczywiście uprzednio należy uiścić jakąś kwotę. Z kartami jest tak samo, w kraju środka są też różne pochodne gry w trzy karty.
Zdarzają się też mniej perfidne formy oszustwa, choć trzeba przyznać, że oryginalne. Oszustami-wróżbitami są najczęściej starsi mężczyźni, z nietypowym kapeluszem lub długą brodą, muszą sprawiać wrażenie mędrców. Potrafią odczytać przyszłość z ręki i radzą innym, co należy robić, aby odnieść sukces. Pojawia się pytanie, dlaczego nie potrafią doradzić coś sobie samemu, odmienić los, bo przecież siedzenie na chodniku z kartką, na której odrysowane są jakieś dziwne znaczki, czy obrys dłoni i stopy to żadna przyjemność, no chyba, że są ascetami i pustelnikami. Mimo wszystko klientów im nie brakuje, a są nimi najczęściej młode dziewczyny, które za kilka yuanów chcą się dowiedzieć, kiedy wyjdą za mąż.
Oprócz oszustw ze scenariuszem, w które angażuje się cała grupa są też inne, bardziej oczywiste oszustwa. Na targowisku, czy w małym sklepiku zdarzy się czasami, że ktoś chce podmienić sfałszowany banknot stu yuanów. Okazji może być wiele. Wystarczy, że ktoś płaci, wyciąga prawdziwe sto rmb, daje go sprzedawcy, czy też jakiejś straganiarce, a po chwili mówi, że ma mniejszy nominał lub też sprzedawca pyta go, czy nie ma drobniejszych. Otrzymuje z powrotem już podmieniony banknot, nie sprawdza oryginalności, bo przecież to jego pieniądz, dopiero, co wyjął go z kieszeni i tym oto sposobem traci sto yuanów. Chyba właśnie, dlatego większość Chińczyków zawsze sprawdza dokładnie resztę, jaką otrzymują w sklepie, turyści spoza Chin nie mają raczej takiego zwyczaju.
Czy chęć szybkiego zarobku też można nazwać oszustwem? Chyba tak, bo jeśli za wachlarz wart dwadzieścia yuanów, sprzedawca oczekuje stu yuanów? Takie praktyki są typowe w przypadku turystów, obcokrajowców. Ci laowai, którzy wyemigrowali do Chin dawno temu i mieszkają w kraju środka kilka lat wiedzą, jak się targować i nigdy nie traktują pierwszej ceny poważnie. Ale ludzie z zewnątrz często dają się po prostu oszukać. Pozornie nie ma w tym nic złego, że ktoś daje wyższą cenę i oczekuje, że biały (oczywiście zamożny - według Chińczyków) człowiek zapłaci więcej, ale podwyższanie ceny cztero, czy nawet dziesięciokrotnie to już oszustwo.
Turyści padają też ofiarą zwykłych złodziei kieszonkowych. Takim rzezimieszkom brakuje pomysłów na wyrafinowane oszustwa, są zdesperowani, zdecydowani na wszystko, w krytycznych sytuacjach mogą nawet zranić ofiarę. Szczególnie narażeni na kradzieże są turyści w dużych skupiskach ludzkich, w centrum miasta, w zatłoczonym pociągu, autobusie, czy przekraczając wyjątkowo ruchliwą granicę Chiny-Hong Kong. Turyści często zabierają swoje bagaże wysiadając z taksówki lub bezmyślnie robią sobie zdjęcia nie patrząc na swoje bagaże. To najlepsze pożywka dla złodzieja. Telefony komórkowe, aparaty cyfrowe, kamery, setki dolarów, a nawet paszporty, które też można sprzedać to doskonały łup dla przeciętnego złodzieja.
Jeśli więc planujemy wakacje w Chinach pamiętajmy, aby się targować i płacić takie kwoty, na jakie zasługuje dany towar lub po prostu róbmy zakupy w dobrych domach handlowych, ale te ceny na pewno nie są atrakcyjniejsze od tych w Polsce. Nie bądźmy też zbyt ufni w stosunku do ludzi, którzy chcą coś wymienić, zaoferować albo pilnie potrzebują skorzystać z naszego telefonu.
W chińskich miastach są miliony ludzi i nie każdy z nich potrafi znaleźć uczciwą drogę, aby przetrwać, aby zapewnić sobie godne życie. Przybywa ludzi zamożnych, ale tym samym przybywa ludzi, którzy chcą wykorzystać naiwność i brak ostrożności innych i chętnie wyciągają ręce po cudze przedmioty czy pieniądze. Wielu ludzi w Chinach pracuje naprawdę ciężko, nie wstydzą się rozdawania ulotek, zbierania złomu, czy handlu ulicznego. Niestety nie wszyscy są tak pracowici i odpowiedzialni za swój los, nawet jeśli życie nie jest łatwe, unikajmy oszustów i nie dajmy im szansy łatwego łupu.
KOPIOWANIE, PRZEPISYWANIE, CYTOWANIE, PUBLIKOWANIE CAŁOŚCI LUB FRAGMENTU TEKSTU BEZ ZGODY AUTORA JEST ZABRONIONE!!!
Koniecznie dodaj komentarz z konta Facebook!
© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone