Bezpieczny import z Chin!

DZIENNIK

moje zapiski z życia w Chinach

CZYTAJ OD POCZĄTKU, LUTY 2006
<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

Środa, 17 czerwiec 2015

W Chinach można kupić wszystko, nawet dziecko... W ostatnim czasie nasiliła się liczba porwań. Nie chodzi bynajmniej o porwanie dla okupu, ale porwanie dla handlu, przekazanie dziecka nowej rodzinie. Ułatwieniem dla całego procederu jest brak dokładnej ewidencji ludności, nie ma czegoś takiego jak numery PESEL. Wiele dzieci pochodzi z wielodzietnych rodzin i rodzice często ich nigdzie nie rejestrowali, żeby na przykład nie płacić kary za kolejne dziecko lub nie narażać się na aborcję. Jak później szukać dziecka, o którym nie ma żadnej oficjalnej informacji, żadnego aktu urodzenia, żadnego rejestru, wpisum, czy nawet oficjalnego imienia i nazwiska? Są też rodziny, które po prostu sprzedają własne dzieci. Porwane i sprzedane dzieci są przekazywane rodzinom spoza Chin za pośrednictwem chińskich sierocińców. Zdarzają się porwania na zlecenie, rodzina określa płeć, wiek, wygląd dziecka. W Kraju Środka działa już wiele gangów, które trudnią się w obserwacji dzieci i ich rodzin, w porywaniu, transporcie do innych prowincji i sprzedaży - coraz częściej oferty są wysyłane przez internet. Szacuje się, że w Chinach porywa się nawet 400 dzieci na tydzień! Społeczeństwo się bogaci i wiele bezdzietnych par gotowych jest zapłacić każdą sumę za potomka. Chińskie społeczeństwo kładzie nacisk na posiadanie syna, dlatego chłopcy osiągają wyższe ceny (zwykle 10-15 tysięcy USD), chociaż jest też zapotrzebowanie na dziewczynki. Wygląda na to, że problem wymknął się spod kontroli i władza musi coś zrobić, bo społeczeństwo jest coraz bardziej oburzone tym procederem. Zapewne zakończy się to kilkoma karami śmierci dla liderów przestępczych grup trudniących się w porwaniach dzieci.

Środa, 22 lipiec 2015

Kilka tygodni temu doszło do krachu na chińskiej giełdzie. W sieci krążą różne opowieści na temat ludzi, którzy sporo stracili, doszło nawet do jakiś samobójstw i innych tragedii. W najgorszej sytuacji znaleźli się ludzie, którzy brali kredyty hipoteczne, aby kupić akcje. Niektórzy w ten sposób stracili własne mieszkania. Jedna z naszych znajomych straciła też sporo oszczędności. Podobna sytuacja była wiele lat temu, gdy jeden z polityków powiedział, że akcje są przewartościowane. Najwyraźniej Chińczycy zapomnieli o tamtej lekcji i wrócili do 'robienia pieniędzy'. Dla wielu to sposób na życie: rezygnują z pracy, siedzą przy komputerze i kupują/sprzedają akcje, obserwują sytuację rynkową. Niestety prowadzi to często do uzależnienia, a po pierwszych zyskach chętnie angażują coraz większe pieniądze. Taka gra wciąga wiele osób, stają się od tego uzależnieni. Na pewno szanse zysku są większe niż gra w kasynie, ale mimo wszystko trzeba się orientować w sytuacji finansowej i w odpowiednim momencie się wycofać. Zaślepieni możliwością zysku Chińczycy brną w ryzyko giełdowe i popadają w coraz większe długi. Według specjalistów cały rynek chińskich akcji jest przewartościowany i nie ma fizycznego pokrycia. Typowa ekonomiczna bańka mydlana. Jak zwykle na koniec odpadają płotki, a zostają rekiny finansowe - niestety ogromna większość Chińczyków to właśnie takie giełdowe płotki, tracą sporo pieniędzy.

Czwartek, 20 sierpień 2015

Może trudno w to uwierzyć, ale niektórzy Chińczycy płacą w przeliczeniu około 80 tysięcy złotych rocznie za elitarne gimnazjum. Istotą takiej szkoły jest 'wyprowadzenie' dzieci na świat. Podstawą jest język angielski, podróże zagraniczne, wymiany z innymi uczniami, poznawanie zachodniej kultury. Wszystko to ma przygotować dzieci do studiów za granicą. Kto wysyła tam dzieci? Oczywiście zamożni biznesmeni, właściciele firm, hoteli, fabryk czy urzędnicy, politycy, tak zwana elita. Studiowanie poza Krajem Środka stało się bardzo popularne. Oczywiście większość studentów wraca do Chin, bo to właśnie w ich ojczyźnie mają ogromne możliwości rozwoju kariery, tam także mogą liczyć na bardzo dobre wynagrodzenia. Zdarza się także, że takie osoby robią karierę w showbiznesie. Właśnie dlatego większość rodziców w Chinach marzy o tym, aby ich dzieci studiowały za granicą.

Czwartek, 3 wrzesień 2015

Dzisiaj mieliśmy nowe święto w Chinach - Dzień Zwycięstwa. Prawie wszystkie firmy i fabryki będą miały kilka dni wolnego. Uroczystość ta ma upamiętnić zakończenie II Wojny Światowej i zwycięstwo nad Japonią. W Pekinie zachwycająca defilada wojskowa, ponad 10000 żołnierzy, nowoczesny sprzęt wojskowy, 500 rodzajów broni i pojazdy wojskowe, a w powietrzu 200 samolotów i helikopterów. Bardzo ładnie prezentowały się kobiece oddziały, które specjalnie były wyróżnione w czasie tej parady. Gospodarzem był oczywiście prezydent ChRL Xi Jinping, a jednym z ważniejszych gości prezydent Putin. Oczywiście opinia światowa różnie reaguje na tą defiladę i to 'prężenie muskułów', ale jednego możemy Chinom zazdrościć - nowoczesnej i bardzo profesjonalnej armii, z którym zwykli obywatele są po prostu dumni i nie czują się niczym zagrożeni. Prezydent Chin podkreślił pokojowe intencje Chin i mimo wszystko można mu tutaj przyznać rację. Potęga jaką są Chiny tak naprawdę nie prowadzi żadnej oficjalnej wojny, a przecież mogłaby gnębić inne, mniejsze i zacofane kraje Azji. Oczywiście inną kwestią jest gnębienie własnych obywateli, represje, zwalczanie mniejszości etnicznych... to już historia na inny wpis.

Czwartek, 3 wrzesień 2015

Wracając do pięknych Chinek w mundurach, tutaj można zobaczyć zdjęcia: http://news.163.com/photoview/. Mogę tylko żałować, że nie mogłem być na tej defiladzie. Nawet gdybym był w Pekinie - marne szanse, żeby się dostać blisko defilady, bo wiadomo jak doskonale chińskie służby wszystko zabezpieczają.

<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

 

 

 

© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone