Bezpieczny import z Chin!

DZIENNIK

moje zapiski z życia w Chinach

CZYTAJ OD POCZĄTKU, LUTY 2006
<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

Niedziela, 11 marzec 2007

Nasza znajoma ukrywa się w fabryce, w firmie, gdzie pracuje w dziale sprzedaży. Nie mieszka w domu, dlaczego? Jest w ciąży z drugim dzieckiem i oczywiście gdyby władze się o tym dowiedziały, zmusiłyby ją do aborcji. Ona chce mieć dziecko, legalnie za drugiego potomka musiałaby zapłacić 160 000 RMB (taka kara finansowa). W tej chwili przeczeka do narodzin dziecka i zarejestruje je na wsi, poza miejscem zameldowania. Znamy też bardziej drastyczny przypadek. Inna dziewczna została zmuszona do usunięcia dziecka na tydzień przed narodzinami.

Poniedziałek, 12 marzec 2007

Spotkałem jakiegoś starego Amerykanina na lotnisku w Ningbo. Zaczął opowiadać coś, że 20 lat temu był w Polsce, że handluje stalą, że 6 lat mieszkał w Szanghaju. Zwierzył się, że kiedyś miał żonę Chinkę (pewnie 40 lat młodszą od niego). Ponoć przejęła jego interesy, zabrała samochód, który na nią zarejestrował i wyjechała do USA na wizę, którą dostała dzięki niemu, założyła konkurencyjną firmę. Typowy przykład miłości za pieniądze. Ale patrząc obiektywnie, ten facet nie mógł chyba liczyć na lepszy finał. Był naprawdę gruby, obleśny i stary, zamiast trzeci raz żenić się z młodą i cwaną Chinką mógł raczej zostać sam, albo związać się ze starszą kobietą, która nie patrzy tylko na jego portfel. Takich związków są tysiące, w Shenzhen też znam taką Chinkę, którą utrzymuje stary narzeczony z Ameryki. A ona bawi się tu na całego i gra jego forsą na chińskiej giełdzie. Niektórzy faceci to frajerzy, kupują sobie tymczasową miłość i dają się oszukać na koniec słodkim azjatkom.

Czwartek, 15 marzec 2007

Czytałem ostatnio w jakiejś anglojęzycznej chińskiej gazecie, że liczba prywatnych samochodów stale rośnie i wynosi około 40 milionów. To niewiele patrząc ogólnie na ludność kraju środka, ale z drugiej strony nie wliczono aut służbowych, firmowych, rządowych, a tych są pewnie setki milionów. Mimo wszystko przybywa pojazdów, a ja obserwuję, że zwiększa się liczba stłuczek i wypadków. Wychodząc z domu na 2 godziny widziałem dwie kolizje. Wczoraj jadąc na rowerze jakieś małe autko otarło się o nowe BMW. Przybywa aut i kierowców, a ich umiejętności jazdy są coraz gorsze. Albo coś z tym zrobią, jakoś uregulują przepisy i zaczną wymagać czegoś od tych pseudo-kierowców, albo się pozabijają na drogach.

Poniedziałek, 2 kwiecień 2007

Zauważyłem, że postrzeganie kraju środka przez Polaków zależy od tego, czy w ogóle byli w Chinach, a jeśli tak to w jakim mieście lub miasteczku. Dwóch Polaków odwiedzając ostatnio Kanton stwierdziło, że Chiny są syfiaste, jedzenie okropne, uliczki paskudne. Gdy ktoś odwiedza jakieś biedne mieściny w głębi Chin zapewne uważa, że Chiny to syf i ubóstwo. Będąc w Shenzhen, Szanghaju czy Hong Kongu stwierdzimy, że Chiny są bogate i nowoczesne. To tak wielki kraj, że nawet ja będąc tu 20-30 lat nie poznam ich dokładnie. Wypada więc mieć trochę pokory i nie powinno się oceniać całego kraju, tak wielkiego kraju na podstawie kilkudniowego wyjazdu. Tu każda prowincja ma inne miasta, miasteczka, inną kulturę, język, zróżnicowaną architekturę, obyczaje, niektóre rozwijają się bardziej, inne w ogóle. Na Chiny nie ma reguły. Oczywiście najwięcej do powiedzenia o kraju środka mają ludzie, którzy tu nigdy nie byli.

Czwartek, 12 kwiecień 2007

Robiłem wczoraj nocne zdjęcia w centrum Shenzhen i spotkałem się z nową formą żebractwa. Podchodzi do mnie starszy gość, zagaduje o zdjęcia, pyta skąd jestem, oczywiście on mówi, że z Ameryki. Później opowiada jakąś historyjkę o córce, dokładnie go nie rozumiałem. A na koniec mówi, żebym mu dał 7 RMB. Niby nie majątek, ale nie rozdaję kasy na ulicy. Patrzę na niego, okulary, czapeczka, zegarek, przyzwoite ciuchy i ściemnia, że nie ma co jeść. Pyta później o 5 RMB, jakby się targował. Powiedziałem mu, że pieniądze w domu zostawiłem. Pytał się czy tu mieszkam, dziwił się, jak powiedziałem, że tak.

<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

 

 

 

© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone