Bezpieczny import z Chin!

DZIENNIK

moje zapiski z życia w Chinach

CZYTAJ OD POCZĄTKU, LUTY 2006
<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

Niedziela, 16 wrzesień 2012

Usłyszałem od znajomego Chińczyka, że w miejscowości Xi'an doszło do poważnych protestów i zamieszek anty-japońskich. Ponoć są ofiary śmiertelne. Oczywiście władze szybko usunęły wszelkie informacje na ten temat z internetu. W Shenzhen dzisiaj też zorganizowano różne protesty przeciw Japonii. Oczywiście wielu Chińczyków nie daje się wplątać w te polityczne rozgrywki i ignoruje takie inicjatywy. Niektórzy mają też świadomość, że władza 'odgrzewa' tą nienawiść do Japończyków, żeby odwrócić uwagę od bieżących wewnętrznych problemów Kraju Środka. Sam widziałem, jak restauracja z Sushi dla własnego bezpieczeństwa zamknęła interes, zasłoniła logo i wywiesiła transparent, że wspierają Chińczyków. Zrobili to bardziej z obaw o własny lokal niż z przekonań. Inny kolega musi teraz uważać, gdzie parkuje swoją Toyotę. Dziwny ten konflikt, niby anty-japoński, ale to Chińczycy kłócą się między sobą.

Niedziela, 7 październik 2012

W Chinach nic nie dzieje się bez wiedzy i za zgodą partii komunistycznej. Jeśli ktoś myśli, że anty-japońskie protesty są spontaniczne, zorganizowane przez młodych Chińczyków to się myli. Wszystko to jest doskonale kontrolowane. Doszliśmy z żoną do wniosku, że władze doskonale to wszystko planują. W TV lecą cały czas reportaże, jak to Japonia kradnie wyspy. W internecie na forach odezwy, namawianie do anty-japońskich protestów. Przecież internet i wszystkie media są całkowicie kontrolowane przez władzę. To oni tak naprawdę decydują, jakie informacje są dostępne, a jaki ukryte/zablokowane. Do tego dochodzą smsy, sam taki dostałem, coś w stylu: "Duch patriotyczny jest ważny, ale pamiętajmy o bezpieczeństwie i dobrym zachowaniu w czasie protestów". Poza tym jak już dojdzie do takiego protestu - przecież jest to doskonały trening dla armii, policji i wszelkich służb mundurowych. Znają swoje zadania, swoje lokalizacje, panują nad tysięcznym tłumem, wiedzą jakie procedury uruchomić, gdy protest wymknie się spod kontroli. Czy jeśli ci sami lub inni ludzie staną ramię w ramię przeciwko chińskiej władzy, czy mają szanse? Raczej nie, bo służby sobie doskonale z tym poradzą. Mam wrażenie, że Chiny to taki wielki balon nienawiści, frustracji, rozczarowań i ludzkich cierpień. Takie drobne protesty pozwalają się grupom i jednostkom wyszaleć, wyszumieć, zniszczyć japońskie auta, sklepy i restauracje. Tym sposobem władza upuszcza odrobinę ciśnienia z tego balonu, ale jak długo? Grupa inteligentnych i świadomych ludzi też staje się większa, a oni wiedzą, że tu nie chodzi o Japonię, ale wewnętrzne problemy Chin. Co z nimi zrobią? Czy dojdzie do rewolucji?

Niedziela, 14 październik 2012

Ostatnio trochę zmieniłem zdanie o chińskiej służbie zdrowia. Znalazłem się w sytuacji, w której bardzo potrzebowałem pomocy lekarza i byłem im bardzo wdzięczny. W zupełnie innej mieścinie żona poprosiła boya hotelowego, żeby zaprowadził mnie do lekarza. Z jego pomocą i dzięki znajomości chińskiego dogadałem się jakoś z lekarką. Gardło mnie bolało i miałem już 39 stopni gorączki. Szybko przepisali mi antybiotyki i podłączyli jak zwykle pod kroplówki. Już psychicznie poczułem ulgę, a młoda lekarka osobiście sprawdzała mój stan i tłumaczyła mi, co mam dalej robić. Za pomoc wiele nie zapłaciłem, ale miałem wrażenie, że naprawdę się mną zajęli i okazli troskę. Pewnie dlatego, że jestem obcokrajowcem. Na szczęście ten szpital nie był zatłoczony i ostry dyżur działał bardzo sprawnie. W Shenzhen bywało, że czekaliśmy 30-40 minut na wstępną wizytę. Po ponad dwóch godzinach poczułem się lepiej. Niestety w nocy temperatura wróciła i na drugi dzień znowu spędziłem prawie trzy godziny na kroplówkach. Tego dnia też wszyscy przejęli się moim stanem od kilku pielęgniarek po dwie lekarki. Jak widać w Chinach też jest wielu przyzwoitych ludzi, którzy z powołania pracują w służbie zdrowia i chcą pomagać innym.

Czwartek, 8 listopad 2012

Jak widzę cały świat zainteresował się wyborami komunistycznych władz Chin. Jeszcze 10-20 lat temu taka informacja była prezentowana jako ciekawostka, a poważne twarze chińskich delegatów otoczonych narodowymi symbolami mogły wywoływać uśmiech, bo przecież to taka masowa propaganda jak w Korei Północnej. Teraz jednak wszyscy liczą się z Chinami i czekają na ostateczne decyzji, wybór najważniejszych liderów Kraju Środka. Nie powinno być niespodzianek, ci vice- obejmą stanowiska prezydenta i premiera, a ci odchodzący jak zwykle będą i tak nad wszystkim czuwać. Przeciętni Chińczycy jakoś się tym interesują, ale nie mają na te wybory żadnego wpływu, o tym decyduje partia komunistyczna, a raczej jej ścisłe grono vipów. Według mnie nic w Chinach się nie zmieni. Idea komunizmu pozostanie, a zmienią się tylko nazwiska. Już teraz Hu Jintao zapowiedział, że partia musi być wierna swoim ideałom: marksizm, teorie Mao Tse-tunga i Deng Xiao Pinga. W praktyce oznacza to: większy podział bogatych i biednych, doskonałe życie członków partii, ocean korupcji, ogromną niesprawiedliwość, cenzurę, karmienie ludzi propagandową papką przez media i zwykłym wyzyskiem. Na pewno program partii tego wszystkiego nie przewiduje, ale tak to już jest.

Środa, 14 listopad 2012

Moja znajoma Chinka ma dwa mieszkania i dosyć długo próbowała wynająć to stare mieszkanie. Ktoś oferował jej 4200 RMB (około 2100 PLN), ale ona uparła się na 4500 RMB, różnica 150 PLN. Ostatecznie nie zgodziła się i chyba przez 3-4 miesiące nie mogła wynająć nikomu innemu. Niedawno trafiła się rodzina chętna wynająć ten lokal. Okazało się, że to bardzo bogaci ludzie, jeździli jakimiś wypasionymi autami wartymi miliony. Posiadali własne mieszkanie i nawet willę (jak na Chiny to już wyjątkowy luksus), byli też ponoć właścicielami fabryki. Mieszkanie mojej znajomej chcieli wynająć tylko i wyłącznie dlatego, że ich dziecko chodziło w pobliżu do prywatnej szkoły. Wynajęli, zapłacili depozyt i po paru dniach nagle zniknęli. Jak się okazało wielu ludzi poszukuje ich za długi. Wygląda na to, że ich życie i dobrobyt opierają się o wiele pożyczek i kredytów. Możliwe, że parę lat temu fabryka prosperowała doskonale i brali pieniądze na kolejne inwestycje, rozwój, własne przyjemności, nieruchomości i pojazdy... Ostatecznie kryzys czy mniejsze zamówienia spowodowały, że Eldorado się skończyło. Znam podobne historie z innych prowincji Chin. Fabryki albo bankrutowały, albo właśnie funkcjonowały na minimum. Wystarczy, że jakiś duży klient zrezygnuje z zamówień, albo że wzrosną ceny materiału czy zmieni się dostawca. W Chinach tak samo szybko jak rodzą się fortuny, tak samo szybko pojawiają się mega bankruci.

<<<poprzednie wpisynastępne wpisy>>>

 

 

 

© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone