DZIENNIK
moje zapiski z życia w Chinach
CZYTAJ OD POCZĄTKU, LUTY 2006| <<<poprzednie wpisy | następne wpisy>>> |
Środa, 11 lipiec 2012 |
Ostatnio zaniedbałem trochę stronę i nadal czeka sporo zdjęć do dodania. Niestety jestem teraz zdecydowanie bardziej zajęty, zbudowałem kilka nowych stron - nie tylko o Chinach i przymierzam się do przebudowy tej strony www. Zwykle grafika, HTML, CSS i baza danych MySQL zajmują sporo czasu, tak więc nie mam kiedy dodawać nowych zdjęć ani tekstów. Mimo wszystko postaram się coś podrzucić i jak tylko będę miał więcej czasu zadbam o fotochiny.com ! |
Środa, 22 sierpień 2012 |
Zaobserwowałem ostatnio, że coraz więcej ludzi w Chinach stać na drugie dziecko. Słowo STAĆ należy tu traktować dosłownie - bo najczęściej płaci się karę za drugie dziecko, dotyczy to szczególnie dużych miast, jeśli rodzice dziecka nie są jedynakami. Mój znajomy zdecydował się na drugie dziecko, wiem, że finansowo to nie problem dla niego, radzi sobie bardzo dobrze. Wkurza mnie tylko taka niesprawiedliwość, bo przecież władze chińskie biorą te pieniądze dla siebie, nie na przyszłość tego dziecka. A nie chodzi o małe kwoty, bo zwykle jest to kwota 50-100 tysięcy złotych w przeliczeniu. Wielu młodych Chińczyków wzbogaciło się tak szybko, że takie kary traktują jako coś normalnego, standardowa opłata. Inna kwestia, że tymi dziećmi najczęściej zajmują się dziadkowie albo sama matka. Ojcowie są po prostu zajęci biznesami, podróżami służbowymi, późnymi kolacjami z partnerami w interesach, klubami karaoke, a czasem niestety też kochankami. W Chinach dziecko oznacza po prostu więcej pracy dla kobiet i dziadków. Rola ojca często zaczyna się i kończy w momencie poczęcia, później to już problem kobiety, jak wychować dziecko, jak z nim postępować i jak sobie radzić z wszystkimi problemami. Mężczyzna przynosi pieniądze i to jego główna rola w nowoczesnej chińskiej rodzinie. Oczywiście tatusiowie są bardzo dumni, pokazują zdjęcia i filmy dziecka swoim znajomym, a jeśli to syn to są w siódmym niebie. Niestety na co dzień nie poświęcają dzieciom wiele czasu i stoją jakby obok własnej rodziny. |
Czwartek, 6 wrzesień 2012 |
Widziałem ostatnio jak pewien Chińczyk podjechał taksówką z Hong Kongu do granicy z Shenzhen i cały pojazd załadował pieluszkami Pampers. Pamiętam, że przez aferę z mlekiem setki tysięcy Chińczyków zaopatrywały się w mleko niemowlaków w Hong Kongu właśnie, bo tam bezpieczniej i zdrowiej. Ale żeby problem dotyczył pieluszek też? Może po prostu ktoś wozi je dla zysku, odsprzedaje, albo rozprowadza wśród znajomych, bo dla jednego dziecka tylu Pampersów o jednakowym rozmiarze to nikt nie potrzebuje. A może mają bliźniaki? Nie wiem, ale taksówka śmiesznie wyglądała, bagażnik, miejsce obok kierowcy i kanapa z tyłu - wszystko w Pampersach. W Chinach oczywiście te wyroby są też dostępne - może inna jakość? Chociaż z własnego doświadczenia rodzicielskiego powiem, że te chińskie nie są złe. |
Sobota, 8 wrzesień 2012 |
W Chinach zaczyna panować taka mania posiadania. Masz mieszkanie 75 m2, czemu nie kupisz mieszkania 115 m2? Masz jeden samochód - kup drugi! Masz żonę, stać cię też na dwie utrzymanki. Klasa średnia jest po prostu coraz bogatsza i chce pokazać, że stać ich na pewne dobra materialne w większych ilościach czy rozmiarach niż jest im to potrzebne nawet. Najbardziej banalne jest to, że z jednej strony pokazują swój dobrobyt, a z drugiej nadal żyją w prosty sposób. Mają jeden garnek i jedną patelnię, starą lodówkę, nie jeżdżą na wakacje - bo nie mają zbytnio urlopów, mają wielkie telewizory - ale brak czasu by oglądać tv. Jedyne co robią dla rozrywki to chodzenie po wielkich domach handlowych, czasem kino. Nie wiedzą, jak cieszyć się życiem. Nie mają swoich hobby, ograniczają ich przepisy wizowe - nie mogą tak po prostu podróżować i nie mają tyle wolnego czasu. Egzystują w pewnej matni pracy, ograniczonego czasu i pieniędzy. Coraz częściej ich życie staje się puste i banalne. |
Piątek, 14 wrzesień 2012 |
Znowu odgrzano nienawiść do Japończyków i wszystkiego co japońskie. Wszystko przez konfilkt terytorialny o Wyspy Paracelskie. Chiny zwiększyły swoją aktywność w tym rejonie - wysyłając rybaków, wojsko, tworząc prefekturę, struktury militarne i administracyjne. Mniejsze państwa tego rejonu przedstawiły swoje roszczenia wobec tych wysp. Najsilniej protestuje Japonia, która wysłała również swoją marynarkę i lotnictwo. Teraz zamierza "kupić" jedną z wysp. Konflikt już odbija się na nastrojach społecznych w Chinach: nienawiść, protesty, niszczenie japońskich aut, demolowanie japońskich restauracji itp. Nawet taksówkarz w prowincji Hunan pytał ostatnio skąd jestem i odpowiedział: "Polaków lubimy tak, nie lubimy Japończyków". Całe społeczeństwo jest nakręcone anty-japońsko. Newsy w TV i gazetach cały czas podnoszą atmosferę napięcia i pompują balon konfliktu. Biura podróży zwróciły pieniądze i dla zasady odwołały wszelkie wyjazdy do Japonii. Ludzie zrezygnowali z zakupu japońskich aut i elektroniki. Całą swoją agresję i frustrację kierują przeciwko Japonii. Ale tak naprawdę, co posiadania takiej wyspy zmienia w życiu zwykłego Chińczyka? Czy będzie mu łatwiej, może jedynie będzie więcej ryb ;-). Czy stanieją mieszkania? Pewnie nie... Czy w pracy nie będzie musiał siedzieć do 20 w nocy? Też nie... Czy jego żona będzie szczęśliwsza? Na pewno nie... Nie będzie korków na ulicach i zniknie smog w miastach? Oj, chyba nie... Jest to po prostu takie nakręcanie spirali nienawiście chińsko-japońskiej. Odwracanie uwagi społeczeństwa od wewnętrznych problemów Chin. Odkąd mieszkam w Chinach zdarzało się to już kilka razy. Rząd chiński powinien powiedzieć: "Dobrze, że jest Japonia, zawsze jest na kogo zwalić wszystkie winy. Dziękujemy!". |
| <<<poprzednie wpisy | następne wpisy>>> |
© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone

