DZIENNIK
moje zapiski z życia w Chinach
CZYTAJ OD POCZĄTKU, LUTY 2006| <<<poprzednie wpisy | następne wpisy>>> |
Środa, 7 styczeń 2009 |
CZY WIECIE, ŻE... większość chińskich kierowców nigdy nie zdałaby nawet chińskiego egzaminu na prawo jazdy? Ich egzamin jest banalnie łatwy i nie ma nic wspólnego z jazdą po mieście, przestrzeganiem znaków, przepuszczaniem pieszych - tak jak ma to miejsce w Polsce. Otóż, większość przyszłych kierowców (czytaj iditów) daje łapówki. Mój znajomy wręczył 1300 RMB (jakieś 600 PLN), aby na pewno zdać egzamin. Jak widzicie ludzkie życie nie ma wielkiej wartości. Później tacy świeżo upieczeni 'kierowcy' powodują wypadki, potrącają pieszych i ocierają się o samochody przy parkowaniu. Jeśli więc będziecie w Chinach i ktoś Was będzie woził samochodem jak wariat to możecie go podsumować: JEŹDZI JAK KIEROWCA ZA 1300. |
Niedziela, 25 styczeń 2009 |
Dzisiaj chiński "sylwester". Piszę to w cudzysłowiu, bo u nich nie ma takiego pojęcia. Jest to po prostu uroczysty wieczór przed nowym rokiem, jutro zaczyna się ROK WOŁU. Jak sama nazwa wskazuje będzie to trudy rok, rok ciężkiej pracy, poświęcenia... Chińczycy gromadzą się w swych rodzinnych domach, jedzą uroczystę obiady i kolacje, odwiedzają znajomych i dalszą rodzinę. Bawią się fajerwerkami, ale nie ma żadnych tańców, czy imprez (może wyjątek stanowi młodzież w dużych miastach), tradycja jest inna, jest to bardziej czuwanie niż zabawa. Jutro wszyscy wręczają sobie czerwone koperty z pieniędzmi na szczęście (zwykle jest to suma 50-400 PLN). Tak więc, życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku, oby nie był aż tak trudny, jak się zapowiada w obliczach kryzysu gospodarczego. |
Niedziela, 1 luty 2009 |
Zaobserwowałem, że z etapu akceptacji przechodzę znów do etapu buntu i niezrozumienia Chin. Przyczyną musi być mój miesięczny pobyt w Polsce i ostatnie krótkie wakacje w Indonezji, na wyspie Bali. Otóż, tam ludzie są bardziej kulturalni i życzliwi niż w Chinach. Poza tym ruch uliczny jest o niebo bezpieczniejszy. Miliony ludzi, setki tysięcy skuterów, ale nikt nie trąbi i wszyscy przestrzegają przepisów. Tutaj w Chinach znowu irytuje mnie plucie na ulicy, głośne rozmowy, tłumy ludzi i naprawdę zwariowany ruch uliczny. Wracając z Bali wkurzyłem się na granicy. Chiński policjant sprawdzał mój paszport w jakiś wyjątkowo chamski sposób. Było już po północy. A on szukając pieczątek z poprzedniego przekroczenia granicy kartkował cały mój paszport (30 czystych stron). Każdą stronę dosłownie gniótł w palcach i ściskał jak jakiś notes, albo papier toaletowy. Nie wytrzymałem i po prostu odezwałem się, że to mój dokument, mój paszport i może traktowałby go łagodniej. Gość miał wyjątkowo chamski ryj, zwykła komunistyczna świnia - przepraszam, ale akurat inaczej nie potrafię go opisać. Oczywiście za nic nie przeprosił tylko szybko przybił pieczątkę. Przede mną sprawdzał też jakiegoś Hindusa i trwało to chyba 10 minut. Nawet inny oficer stanął za jego plecami i patrzył, czym on się tak zajmuje. Dawno nie spotkałem tak wrednego człowieka. Mój gniew spotęgowały późniejsze tłumy ludzi, którzy na siłę oferują nielegalne taksówki i prawie wyrywają bagaże z ręki. Można się wściec. Wróciłem z rajskiej wyspy do jakiegoś koszmarnej, miejskiej dżungli. Kiedy Chiny się ucywilizują? |
Poniedziałek, 2 luty 2009 |
Zastanawiam się, jak Polacy mieszkający w Anglii mogą tak bardzo tęsknić za ojczyzną? Przecież otoczenie, obyczaje, religia, jedzenie, pogoda, święta, architektura - to wszystko jest bardzo podobne. Jesteśmy Europejczykami i w całej Europie nie ma aż tak dużych różnic. Poza tym w Europie wiele rzeczy można doskonale zorganizować, są polskie sklepy, restauracje, wszędzie są rodacy. Co ja mam powiedzieć? Chiny, Azja to zupełnie inny świat. Trzeba mieć ogromne pokłady tolerancji i trzeba być otwartym na świat, akceptować pewne odmienności, rozumieć inną kulturę, a czasem po prostu milczeć, nie narzekać, nie kłócić się. Oczywiście są z tym problemy, ale nie ma komu się poskarżyć, bo przecież tutaj nic nie dziwi, wszystko jest 'normalne' dla Chińczyków. Dla mnie jest zupełnie inne. Oczywiście każdy ma prawo tęsknić za ojczyzną, ale będąc 2 godziny drogi samolotem od domu, ze świadomością, że codziennie do Polski jeżdżą autobusy, mając lodówkę pełną polskiego jedzenia, rozmawiając z Polakami na co dzień, korzystając z polskiego telefonu, czy rzeczywiście można mówić o mieszkaniu na obczyźnie? |
Wtorek, 10 luty 2009 |
Wczoraj, jakby to nazwać... zakończyły się obchody świętowania nowego roku. Jak widać trwało to ponad dwa tygodnie. Do pierwszej w nocy fajerwerki, petardy, wystrzały, można było oszaleć. Chińczycy nigdy nie przejmują się, że ktoś rano wstaje do pracy. Oczywiście to święto, ale przecież te fajerwerki były wystrzeliwane przez około 10 dni. Ludzie, którzy są tutaj przypadkowo w tym okresie i nie wiedzą wiele o Kraju Środka mogą się naprawdę wystraszyć, że to jakieś ataki terrorystów, czy wojna. Czasem słychać tylko wystrzały, niekiedy jak bomby, innym razem jak serie z jakiegoś działka. Zresztą na pewnym forum w Polsce o Chinach, dwa lata temu ktoś napisał, że w Shenzhen strzelają, ha ha! Niektórzy podchwycili temat i pytali o szczegóły, gotowi do przekazania plotek o wojnie w Chinach. Inni napisali po prostu, że mogło to być przyjęcie weselne, jakaś impreza, czy urodziny. Inny aspekt wczorajszego święta - należy zjeść małe kuleczki ryżowe z czarnym sezamem lub orzeszkami, aby wszystko w nowym roku "szło gładko". |
| <<<poprzednie wpisy | następne wpisy>>> |
© copyright Bartłomiej Magierowski - wszystkie prawa autorskie zastrzeżone

